Aleksander M. Tietiajew - ofiara reżimu komunistycznego
Aresztowany 19 marca 1945 r., skazany 13 kwietnia 1945 r. na GUŁAG na Kołymie.
Zrehabilitowany 31 lipca 1957 r.
W areszcie domowym do końca życia.
Aresztowany 19 marca 1945 r., skazany 13 kwietnia 1945 r. na GUŁAG na Kołymie.
Zrehabilitowany 31 lipca 1957 r.
W areszcie domowym do końca życia.
Zaledwie wyzwolony na początku 1945 roku z niemieckiego obozu koncentracyjnego, został aresztowany i skazany na obóz pracy przymusowej w kopalniach rejonu Kołymy, a dokładnie na obóz ITL (Sewwostlag) na północnym wschodzie.
Został oskarżony o zdradę, ponieważ podczas wojny z hitlerowskimi Niemcami jako żołnierz został wzięty do niewoli i dostał się do obozu koncentracyjnego. To była jego wina!
Stalin nie żyje już od 4 lat, a mimo to Aleksander M. Tietiajew nadal nie został uwolniony. Skorzystali na tym i zostali wypuszczeni głównie zwykli więźniowie kryminalni, a nie politycy. Aleksander nie był więc ofiarą stalinizmu, ale sowieckiego komunizmu.
Ta sama polityka trwała jeszcze długo, ale w lżejszym wydaniu.
W 1957 roku, po 12 latach pobytu w Gułagu, został zwolniony i zrehabilitowany. Nie oznacza to, że jest wolny, ani że jest zrehabilitowany, ani że Trybunał uznaje swój błąd. Nie mówiąc już o jakimkolwiek odszkodowaniu za utracone lata, zdrowie i samo życie. Daleko od tego!
Gdy opuścił Gułag, znalazł się w “areszcie” domowym: Administracja narzuciła mu miejsce zamieszkania, z dala od rodziny, z dala od miasta jego młodości, Leningradu.
Został więc skazany po raz kolejny – tym razem na życie w Kostanaju, w Kazachstanie. 2700 km od jego rodzinnego miasta, Leningradu. Gdzieś pomiędzy Syberią a Mongolią.
Biorąc pod uwagę jego przeszłość, jest też skazany na wykonywanie najcięższych prac, aby przetrwać.
Mimo «głasnosti» nadal nie jest wolny i nie ma swobody w wyborze miejsca zamieszkania, ale może już zbliżyć się do Petersburga. Przeprowadził się do Kostomukszy, w Karelii, niedaleko granicy z Finlandią. Od Petersburga dzieli go 890 km – już bliżej.
Noty historyczne i geograficzne, a także świadectwa o Kołymie, Sewwostlagu, Ojmiakonie można znaleźć poniżej.
Ślady Aleksandra znaleźliśmy w 1952 roku w Ojmiakonie – wspomnienie opowiedziane przez jego towarzysza A. Greczuka można znaleźć poniżej.
Aleksy Greczuk, członek stowarzyszenia literackiego «Logos», opublikował w 2017 roku swoje wspomnienia z Bożego Narodzenia 1952 roku w obozie w Oimiakonie, gdzie był z Aleksandrem Tietiajewem: «Marzec 53 roku, obóz na Kołymie».
Opublikowano: 11 stycznia 2017 r.[
Człowiek, który napisał te slowa niedawno skończył 90 lat. Przeszedł drugą wojnę światową i doświadczył wielu rzeczy w życiu, zachowując wielki talent i niesamowitą jasność ducha. Wileńskie stowarzyszenie literackie “Logos” ma tylko jednego weterana. II-ej wojny swiatowej.
(…) Nie oddalili się też uczniowie z Ukrainy Zachodniej – Bogdan Karajew, Misza Jastrebowskij i Maksym Staroszczuk. Nie pamiętam, co zrobił Borys Szaligin i Witalij Dolgoszew z Leningradu. Igor Imshenetsky (jego ojciec jest znanym mikrobiologiem) i Sasza Tetiajew (syn Michaiła Tetiajewa, profesora Leningradzkiego Instytutu Górnictwa) również uczestniczyli w zdobieniu choinki.
…wieszali ręcznie robione przedmioty, rzucali wielokolorowe papierowe łańcuchy i puszyste grudki bawełny na kłujące gałęzie i zabezpieczali girlandy.
Zmęczeni ciągłym głodem, wiecznym zimnem, ciężką pracą i wieloma latami niewoli, skazańcy byli szczęśliwi, że mogą być przy drzewie, ciesząc się, jakby byli dziećmi.
– Drzewo bożonarodzeniowe, zapal się!
Łotewski Erik zamknął kontakt, a drzewo było słabo oświetlone małymi lampkami.
“Drzewo urodziło się w lesie….”.
Zecks oszalał z kubkami wędzonymi z kilkoma łykami chiffir, mocnego naparu z herbaty przechowywanego na tę uroczystą okazję, z czyjejś starej paczki.
– No cóż, my to zrobimy! Będziemy żyć, aby zobaczyć szampana!
Za oknem, od zatłoczonego oddechu i zwilżonych ubrań pokrytych gęstym napływem lodu – minus 50, reflektory na wieżach ledwo przebijają się przez gęstość mleka w postaci mroźnej mgły. I w baraku niezwykle ciepłe, zabawne brzęczenie z silnego pieca trakcyjnego z beczki benzynowej, tak samo jak brązowy od ciepła z jego boku. Pomiędzy piskliwymi zatokami wciągnął się świeży duch leśny. W ponurym mieszkaniu była to mała uroczystość. Zackie psychicznie przeniosło się do domu, każdy do swoich, swoich żon, dziewcząt, dzieci, osób starszych. Czy oczekuje się ich w domu? A może już nie czekają…. Zmęczeni czekaniem. Mam kilka wspomnień.
Biedne drzewo obozowe wspierało pragnienia w chęci życia, dawało znów nadzieję. I nadzieja została zrealizowana.
Nie od razu, niechętnie, ciężko, powoli, z dużą biurokracją i mnóstwem wyjaśnień i zgód, z napiętym skrzypieniem, jakby z kijami w kołach, zaczęto badać sprawy «wrogów ludu» i ich rehabilitacji.
Nie wiem, czy w kolejności alfabetycznej, według wieku, czy nie, biorąc pod uwagę rany i odznaczenia, jakie otrzymałem w walkach, ale prawie dwa lata później (dwa lata!) po pogrzebie «ojca» (Stalina) zwolnienie.
Nieświadomie porównywałem: potrzeba było nieco ponad miesiąc na drut kolczasty, aresztowanie, wymuszenie i niesprawiedliwy proces, aby odesłać mnie na lata. Dwa lata na wyjście!
Według przysłowia “Do więzienia – szeroka brama, z więzienia – wąska brama.
….ile lat to było od tamtego czasu? Miliony eleganckich choinek zostały oświetlone przez lata – na miejskich placach, w szkołach, przedszkolach, pałacach, hostelach, przytulnych mieszkaniach…. Ile dzieci dorastało (już w wieku!), jak wiele wnuków stało się dorosłymi! Okrągłe tańce wokół choinek są zabawne dla prawnuków tych “wrogów ludu” – dzieci, które nawet nie znają złowieszczego słowa “Gułag”.
To wszystko należy do dalekiej przeszłości.
I ja, młody człowiek w tym czasie, a teraz dziadek, który spokojnie żyje swoim życiem, zapomniałbym o tych odległych latach i nie dręczyłby jego zmęczonej pamięci chorymi wspomnieniami.
I pamiętam. Pamiętam nazwiska moich sąsiadów z Narynu (niestety, żaden z nich od dawna nie żyje: ofiary Gułagu nie żyją długo). Pamiętam wszystkich, z którymi raz jedyny ozdabiałem to małe drzewko bożonarodzeniowe.
Pamiętam to. Ponieważ pozostała mi tam najlepsza część mojego życia. Ponieważ nawet w tej bezmroku miałem rzadkie spotkania i momenty, które sprawiły, że czułem się przez chwilę ciepło. Jednym z wspomnień jest noworoczne drzewo w ciemnym baraku za drutem kolczastym. Wsród dzikich wzgórz pokrytych śniegiem, mroźny Ojmiakon. Na wysokości około 2.000 metrów. Ponad 60 lat temu.
W wileńskim stowarzyszeniu literackim «Logos» Aleksy Gretczuk jest jedynym żyjącym bojownikiem linii frontu II wojny światowej.
Kołyma to region na rosyjskim Dalekim Wschodzie. Oddalenie i izolacja, surowy klimat i bardzo trudne warunki życia sprawiają, że jest to «białe piekło», miejsce osobne. Sowieci obawiali się Kołymy bardziej niż jakiegokolwiek innego regionu Archipelagu Gułag: «Колыма значит смерть»» «Kołyma oznacza śmierć» – mówiono wówczas.
Kołyma ma niezwykłą specyfikę: bogactwo złóż złota. Pierwsze złoże złota zostało odkryte w 1916 roku, a za nim poszły kolejne. Brakowało siły roboczej i infrastruktury. Tysiące «wrogów ludu», wykorzystywanych jako niewolnicza siła robocza, zginęło w kopalniach złota na północnej Syberii i podczas budowy infrastruktury.
Droga Kołymska – przebiega przez las sosnowy. Do dziś użytkowany jest tylko fragment starej drogi, aż do wsi Tomtor. Potem droga staje się nie do użytku.
Miejscowość na drodze do Tomtora, przejeżdża się przez Oymyakon (Оймякон, 63.464527, 142.789074), gdzie zimą 1933 r. zanotowano rekordową temperaturę (odczuwalną) -71,2°C. Jest to Biegun Zimna, najzimniejsze zamieszkane miejsce na świecie. Oymyakon jest otoczony przez góry, które utrzymują wioskę w stanie zamarzniętym. Jednak niewielka liczba mieszkańców, około 500, nadal walczy z żywiołami i żyje tam do dziś.
Na Kołymę na początku lat 30. zaczęły napływać pierwsze sowieckie ofiary represji stalinowskich, w tym wielu Ukraińców zachodnich, kułaków.
Nowe zasoby pracy przymusowej znaleziono po wkroczeniu Związku Radzieckiego do Polski Wschodniej w 1939 roku. Kilka tysięcy Polaków zostało wywiezionych na rozległe tereny Syberii i Kazachstanu. Wkrótce za Polakami podążyli deportowani z Litwy, Łotwy i Estonii, trzech innych krajów włączonych do ZSRR. Potem tą samą drogą szli jeńcy ze wszystkich bitew stoczonych przez ZSRR, w tym jeńcy niemieccy, węgierscy, rumuńscy i japońscy.
Kolej Transsyberyjska stała się głównym środkiem transportu więźniów do stacji wzdłuż linii, a następnie do różnych obozów na syberyjskiej północy. Wschodnia końcówka Kolei Transsyberyjskiej, Władywostok, była punktem wyjścia na Kołymę. Jednak ze względu na brak transportu lądowego, jedynym sposobem dotarcia do wybrzeża Kołymy była droga morska przez Morze Japońskie i Morze Ochockie. W tym celu stworzono flotę z siedzibą we Władywostoku, która w latach 1932-1953 przewiozła około miliona robotników przymusowych.
Statki z niewolnikami
Flota specjalnie wyposażonych statków towarowych przewoziła więźniów w jedną stronę.
Statki takie jak Djourma, Sovlatvia, Dalstroy i Decabrist przewoziły w swoich ładowniach po kilka tysięcy więźniów. Wszystkie te statki, pierwotnie towarowe, zostały przebudowane tak, aby mogły przewozić maksymalnie ludzki ładunek. Typowym statkiem był Djourma. Wzdłuż boków ładowni wzniesiono drewnianą konstrukcję, która zawierała pięć poziomów koi. Każdy poziom był podzielony na sekcje, aby pomieścić pięciu mężczyzn w pozycji leżącej. Aby zająć miejsce, więźniowie musieli wsunąć się najpierw nogami, z głowami skierowanymi do przejścia, aby uniknąć uduszenia. Latryny składały się z beczek, zwanych «parachasami», które były okresowo opróżniane na morzu; często się przewracały, wylewając odchody do ładowni.
Na tych przeładowanych statkach zawsze brakowało jedzenia. W tamtych czasach cały kraj był racjonowany, a więźniowie byli obsługiwani jako ostatni. Racje żywnościowe na statku były niższe niż te zapewniane w więzieniach. Codzienny posiłek dla każdej piętnastoosobowej grupy składał się z porcji chleba, porcji kiszonej kapusty i wanny wody. Stosowano maksymę obozu koncentracyjnego «mężczyźni, którzy nie pracują, nie potrzebują jedzenia».
Świeże powietrze wchodziło przez górne włazy do bunkrów. Jednak nawet gdy były w pełni otwarte, ilość powietrza, która dostała się do środka, była ledwie wystarczająca. Ponadto luki i główne drzwi były zawsze zamknięte, gdy statek przechodził przez japońskie wody terytorialne.
Katastrofy, przykłady
Djourma miał duży udział w tragediach związanych z transportem więźniów.
Podczas jednego z rejsów do arktycznego portu Ambartchik, Djourma został złapany w lód. Nie mogąc się uwolnić, statek utknął na całą zimę z ładunkiem 12 tysięcy ludzi. Sowieci nie mieli możliwości ich uratowania i nie przyjęli zagranicznej pomocy oferowanej przez amerykańską arktyczną stację meteorologiczną. Cały ludzki ładunek zamarzł i umarł z głodu w ładowniach.
Przy innej okazji, na środku morza, pospolici przestępcy rozpalili ogień w ładowni. Kapitan statku podjął najprostszą decyzję, odmawiając pomocy od japońskich marynarzy znajdujących się niedaleko statku. Załoga zamknęła drzwi i luki, a cały ludzki ładunek zmarł w wyniku uduszenia. Pożar został ugaszony, a statek przystosowany do przyjęcia nowego ładunku.
Robert Conquest wspomina o innej katastrofie: eksplozji statku Sovlatvia, który przewoził litewskich więźniów i ładunek dynamitu. Eksplozja była prawdopodobnie spowodowana sabotażem więźniów.
Polskie źródło donosi o kolejnej katastrofie z udziałem Djourmy. Wiosną 1941 r. okręt, przewożący 8 tys. ludzi – w tym kontyngent 3 tys. Polaków – uległ kolejnej katastrofie podczas gwałtownego sztormu na morzu. W ładowni zawaliły się środkowe ławki, zasypując setki mężczyzn drewnianym gruzem i ludzkimi ciałami. Wielu zginęło i wielu zostało rannych; dokładna liczba nigdy nie została ujawniona.
Podstawową jednostką był obóz pracy.
Zbudowany w odległym miejscu w tajdze, gdzie odkryto pokłady złota, obóz nie był ani drogi, ani skomplikowany w budowie. Został zaprojektowany jako samowystarczalny, opierając się na pracy więźniów. To oni zbudowali cały obóz, rąbiąc i heblując drewno oraz budując baraki. Więźniów wypuszczano w tajgę na początku krótkiego sezonu letniego. Ich pierwszym zadaniem było zbudowanie ogrodzenia z drutu kolczastego, drewnianych baraków z kwaterami i służbą dla więźniów oraz zewnętrznych baraków dla straży i dowódcy. Inna grupa została przydzielona do budowy prymitywnych urządzeń do wydobywania złota, otwarcia terenu i rozpoczęcia prac górniczych. Wydobywanie złota rozpoczęło się niemal natychmiast po przybyciu mężczyzn. Hasło nad wejściem do obozu brzmiało: «Kraj potrzebuje złota».
A więc dla tzw. kopalni złota «Pionier» (po rosyjsku Pryisk), położonej 400-500 km na północ od Magadanu w dolinie wśród ośnieżonych gór:
“Latem 1941 roku do obozu przybyła pierwsza grupa polskich więźniów. Tam znaleźli pierwszych przybyszów, którzy dwa lata wcześniej zbudowali obóz; niewielu z nich jeszcze żyło. To głównie urzędnicy obozowi świadczyli podstawowe usługi, otrzymywali najlepsze racje żywnościowe, najlepsze ubrania i mieli najlepsze warunki życia. W tym czasie dwa baraki dla więźniów pracujących w kopalni miały jeszcze prowizoryczne dachy z kory; barak kuchenny był w połowie wykończony, a izba chorych była zwykłą ruderą przy wejściu do obozu. Ogrodzenie z drutu kolczastego i wieża strażnicza stały bezpiecznie na miejscu, a podniesiona chata strażnicza posiadała wszystkie udogodnienia, na które pozwalały okoliczności.”
Życie więźniów
Na wynagrodzenie składały się racje żywnościowe, zróżnicowane w zależności od wydajności pracy. Latem, gdy produkcja była w szczytowym okresie, największa racja żywnościowa wynosiła 600 gramów chleba i ćwierć solonego śledzia dziennie oraz miskę klarownej zupy trzy razy dziennie. Dla najmniej produktywnych mężczyzn racja chleba spadła do 400, a nawet 200 gramów chleba dziennie (lub nawet do zera). W zimie wszystkie racje zostały zredukowane do minimum, a zupę podawano tylko dwa razy dziennie. Główne prace zimowe polegały na odśnieżaniu dróg i alejek oraz przekopywaniu ziemi do poziomu złota.
Nadzór nad obozem sprawował komendant i oddział straży. Jeńcy wojenni» byli wybierani spośród pospolitych przestępców. Wykluczeni zostali więźniowie polityczni. Ci «funkcyjni» byli przydzielani do wewnętrznego zarządzania, gotowania, zaopatrywania lub utrzymywania koszar. Ich funkcją było również wyprowadzanie mężczyzn z koszar rano i używanie wszelkich środków, aby utrzymać wskaźnik wydajności na jak najwyższym poziomie. Podporządkowanie więźniów przestępcom prawa było uzasadniane przez system jako przedłużenie policyjnego terroru. Powszechne było używanie pałek oraz bicie łopatami i kilofami. Środki karne dla więźniów obejmowały zmniejszenie racji żywnościowych lub dodatkową pracę po zwyczajowych dwunastu godzinach pracy. Czasami karą była śmierć.
Śmiertelność
Według brytyjskiego historyka Roberta Conquesta śmiertelność wśród więźniów sięgała 30% w pierwszym roku i prawie 100% po dwóch latach. Przyczynami były, po pierwsze, ekstremalne warunki pogodowe prowadzące do śmierci lub odmrożeń; po drugie, bardzo niewystarczające racje żywnościowe; po trzecie, epidemie szkorbutu i dyzenterii, które były źle lub wcale nie leczone.
Chociaż podanie ostatecznej liczby ofiar jest prawie niemożliwe, z uwagi na brak dokładnych danych, szacunki podają od 130 000 do 500 000 ofiar w całych obozach na Kołymie.
Świadectwo Polaków, obojętność Zachodu
Ten okres historii Kołymy został ujawniony światu przez Polaków, którzy zostali wyzwoleni dzięki niezwykłemu porozumieniu politycznemu między Związkiem Radzieckim a polskim rządem emigracyjnym w Londynie: w 1941 roku, po inwazji nazistowskich Niemiec na Związek Radziecki, Polacy i Sowieci znaleźli się po tej samej stronie przeciwko nazistom i stali się, wbrew sobie, sojusznikami. Traktat, podpisany w Londynie, zakładał uwolnienie wszystkich Polaków z więzień i obozów pracy. Jego klauzule, nakazujące ich natychmiastowe zwolnienie, nie zawsze były szybko realizowane przez sowiecki system karny.
Jednak duża część ocalałych wstąpiła do polskiej armii i wyjechała ze Związku Radzieckiego na Bliski Wschód. Brytyjczycy i Amerykanie nie wzięli pod uwagę ich zeznań. Raporty Polaków były celowo ignorowane przez Anglo-Amerykanów i przedstawiane jako antysowiecka propaganda.
Amerykański wiceprezydent, Henry Wallace, odwiedził Kołymę w maju 1944 roku. Po wizycie wyjechał z kraju z absolutnym przekonaniem, że «te obozy nigdy nie istniały». W ciągu trzech dni jego wizyty przywódcy Kołymy robili wszystko, by ukryć przed nim rzeczywistość. Podstęp zakończył się pełnym sukcesem. Świat zewnętrzny otrzymał w ten sposób świadectwo z pierwszej ręki o Kołymie.
Po śmierci Stalina
Wrzesień 1953: Początek masowego uwalniania więźniów i stopniowej likwidacji obozów na Kołymie.
Lata istnienia: 1932-1952
Północno-wschodni Poprawczy Obóz Pracy (Sewwostlag) powstał w 1932 r. w ramach Państwowego Trustu Dalstroi, który zajmował się budową dróg i przemysłu w rejonie Górnej Kołymy. Obóz był administracyjnie i gospodarczo podporządkowany dyrektorowi trustu. Głównym zadaniem więźniów było wydobywanie złota. Sewwostlag stał się jednym z największych obozów okresu stalinowskiego – w 1940 roku liczba jego więźniów przekroczyła 190 tysięcy. Przewinęło się przez niego wielu znanych ludzi: Jewgienia Ginzburg, Osip Mandelsztam, Siergiej Korolew odbywali tu w różnych okresach swoje wyroki.
Obóz w różnych okresach swojego istnienia stosował system kredytowy: w latach 1947-1948 za jeden dzień pracy można było zaliczyć do trzech dni pracy; później zaliczenie następowało na podstawie przekroczenia planu produkcyjnego na dany miesiąc. W 1949 roku więźniowie zaczęli otrzymywać pensje. Środki te nie miały większego wpływu na życie więźniów. Warunki pracy pozostawały trudne, a śmiertelność była wysoka.
Przeciwieństwem stołecznego Dmitrowłagu była Kołyma: ZSRR nie miał litości dla łagierników, których wysyłano na ziemie nad Morzem Ochockim, by wydobywali złoto i cynę, a także budowali od podstaw infrastrukturę odporną na surowy klimat (to właśnie w latach 30. zbudowano regionalny ośrodek Magadan).
Centrum rozwoju Kołymy był Sewostlag, obóz prowadzony przez «Dalstroi», Państwowe Trust dla Rozwoju Rosyjskiego Dalekiego Wschodu. Dalstroi nie był prawnie uznawany za część Gułagu, ale warunki w jego obozach pod koniec lat 30. nie były łatwiejsze.
«W obozie, aby zdrowy młody człowiek (…) w kopalni złota na zimowym powietrzu zmienił się w łagiernika, potrzeba od dwudziestu do trzydziestu dni z szesnastogodzinnym dniem pracy, bez dni wolnych, z systematycznym głodem, podartym ubraniem i noclegiem na sześćdziesięciostopniowym mrozie w nieszczelnym brezentowym namiocie… Te terminy zostały wielokrotnie sprawdzone» – pisał o obozach na Kołymie Warłam Szałamow, który spędził tam ponad dziesięć lat.
Z badanych archiwów wynika, że od 1932 do 1957 roku przez Sewwostlag przeszło co najmniej 800 tys. osób, z czego do 150 tys. zmarło (zmarło z różnych przyczyn, zginęło w wyniku urazów przemysłowych i bandytyzmu obozowego, zostało rozstrzelanych).
Były szef dyrekcji politycznej Dalstroi I. К. Sidorov przypomniał :
W 1938 roku Stalin zaprosił przedstawicieli Dalstroja na Kreml, aby wręczyć nagrody za przekroczenie planu produkcji złota. Nadsztygarzy kopalni – Winogradow, Anisimow i Olszański – opowiadali później, że Stalin zgłosił się dobrowolnie na rozmowę z nimi. zapytał:
– «Jak pracują więźniowie na północy?»
– «Żyją w niezwykle trudnych warunkach, źle się odżywiają i wykonują najcięższe prace. Wielu umiera. Zwłoki układane są w stosy jak drewno na opał aż do wiosny. Nie ma wystarczającej ilości materiałów wybuchowych, by kopać groby w wiecznej zmarzlinie – powiedzieli mu. Stalin mruknął:
– «Ułożcie w stosy jak drewno na opał… Bo przecież wiecie, że im więcej wrogów ludu zginie, tym lepiej dla nas».
5 marca 1953 roku zmarł Stalin, a na mocy dekretu Prezydium Rady Najwyższej ZSRR z 27 marca 1953 roku więźniowie zostali zwolnieni z obozów na mocy amnestii.
Do połowy marca 1953 r. w obozach Dalstroi – bez «wyjątkowo groźnych dla państwa przestępców» Osoblagu nr 5 (Berlag), którego nie objęła amnestia – przebywało 145 405 więźniów. Amnestią objęto głównie następujące kategorie więźniów, skazanych za: kradzież mienia osobistego obywateli, kradzież mienia socjalistycznego, rozboje, chuligaństwo, przestępstwa urzędnicze i gospodarcze, spekulację, przestępstwa przeciwko mieniu, nielegalne przechowywanie broni, przestępstwa wojskowe, naruszenie ustawy o paszportach i niektóre inne – łącznie 39 905 osób, wśród których było 485 złodziei recydywistów.
Według danych Federalnej Służby Więziennej Obwodu Magadańskiego w 1953 roku z obozów USVITL, zgodnie z dekretem o amnestii, zwolniono 76 tysięcy osób, czyli 53% ogółu więźniów[28].
Według historyków I. Batsaeva i A. Kozlova od 1 stycznia do 1 listopada 1953 r. obozy Dalstroi opuściły łącznie 78 484 osoby. I jeśli 1 kwietnia 1953 roku w obozach Dalstroi przebywało 145 640 osób, to 1 maja pozostało 131 958, 1 sierpnia 91 370, a 1 listopada 87 644 osoby. Z ogólnej liczby zwolnionych 52 099 osób zostało amnestionowanych, a reszta została zwolniona planowo lub przeniesiona do innych obozów w Gułagu. W rezultacie, pod koniec 1953 roku pozostało tylko 47 procent liczby więźniów przetrzymywanych w obozach dalekowschodnich w dniu ogłoszenia dekretu o amnestii, co postawiło «przedsiębiorstwa Dalstroja w krytycznej sytuacji», jak twierdzi I. Batsaev[89].
Masowa amnestia dla więźniów odbywających wyroki za przestępstwa kryminalne doprowadziła do gwałtownego wzrostu przestępczości w całym kraju, a w szczególności na terytorium Dalstroi.
Na początku 1956 r. w Dalstroi było już tylko 35,4 tys. więźniów.
Wiosną 1957 roku Dalstroj został przeorganizowany w Magadański Okręg Gospodarczy zarządzany przez Sovnarkhoz. Zarządzeniem nr 0271 z 16.04.1957 r. MSW ZSRR Administracja Północno-Wschodnich Poprawczych Obozów Pracy została zreorganizowana w UITK MSW RSFSR[28]. W latach 1957-1959 magadański Sovnarkhoz nadal na niewielką skalę wykorzystywał pracę więźniów przy pracach górniczych. W górnictwie złota były to kopalnie Gorkiego i 40-lecia Października, kopalnie Szturmowoj, Szirokij, Czaj-Uria, a także kopalnia Galimyj w okręgu Omsukczanka i kopalnia Iultin na Czukotce w sektorze wydobycia cyny.
Rosyjski pisarz (1907-1982), który również odbył wyrok na Kołymie.
Nie winił ludzi za obojętność. Już dawno zrozumiał, skąd bierze się ta umysłowa tępota i chłód duszy. Mróz, ten który zamieniał ślinę w locie w lód, dotarł do ludzkiej duszy. Skoro kości mogły zamarznąć, mózg mógł zamarznąć i zgłupieć, to dusza również.
Na mrozie nie można było myśleć o niczym. Wszystko było proste. W zimnie i głodzie mózg był słabo odżywiony, komórki mózgowe wyschły – był to wyraźny proces materialny i Bóg wie, czy ten proces był odwracalny, jak to się mówi w medycynie, podobnie jak odmrożenia, czy też zniszczenie było wieczne. Tak samo dusza – zamarzła, skurczyła się i może na zawsze pozostać zimna
program autorstwa Sébastiena Lopoukhine’a, opublikowany we wtorek 27 listopada 2018 r., radio France Culture
Po co te czystki? Potrzebowaliśmy kozłów ofiarnych, aby wyjaśnić, dlaczego projekt nie działa. Musieliśmy pokazać opinii publicznej, że istnieją wrogowie ludu, wyjaśnić Sowietom, dlaczego dwadzieścia lat po zwycięstwie największej rewolucji świata żyją w takiej nędzy.
Ścisłe stosowanie standardu pracy oznacza zabijanie. Zabijając cię powoli. Jeśli masz wykonać pracę, do której nie masz kwalifikacji, albo do której jesteś za słaby, bo jesteś niedożywiony, źle ubrany, i nie możesz jej wykonać, to następnego dnia dostajesz nieco mniejszą porcję chleba, żeby cię ukarać. Po tym czasie twoja wydajność znowu spada, więc dostajesz mniejsze racje, aż do głodu. Nie ma na co liczyć, nie może być cudu. Byliśmy bardzo źle ubrani. Ubrania, które nosiliśmy były bawełniane, podszyte. Dlatego zimą, kiedy było od minus dwudziestu do minus czterdziestu stopni, zawsze musieliśmy pracować, bo jak tylko przestaliśmy, to zamarzaliśmy. Co dwie godziny wolno nam było przez pięć minut ogrzać się przy ognisku.
W momencie tak zwanego uwolnienia:
– Gdzie chcesz się udać?
– Moskwa
– Zabronione jest
– Leningrad
– Zabronione jest
– Odessa
– To zabronione.
Wymieniłem około piętnastu miast, o których słyszałem, ale odpowiedź nie różniła się. Więc żeby zaoszczędzić czas, zapytałem grzecznie:
– Czy mógłbyś podać mi listę dozwolonych miast, bo ZSRR jest duży?
– Niemożliwe, ta lista jest tajna.
W końcu, jako że z wykształcenia byłem orientalistą, przy czterdziestym czy pięćdziesiątym mieście powiedziałem Samarkanda. «Tak, to dobrze» odpowiedział sierżant. Położone o 5000 km, nie jest miastem, do którego chciałbym jechać, aby dostać się do Paryża (śmiech).
ten dokument-wniosek, pochodzący z archiwum Instytutu Witolda Pileckiego, jest wzięty na chybił trafił
1. Dane osobiste (imię, nazwisko, stopień, wiek, zawód i stan cywilny):
Kanonier Edward Maga, ur. 10 stycznia 1922 r. w Tarnopolu, uczeń liceum fizyczno- matematycznego w Tarnopolu, syn instruktora w gimnazjum mechanicznym w Tarnopolu.
2. Data i okoliczności zaaresztowania:
Aresztowano mnie 9 kwietnia 1940 r. pod zarzutem przynależności do Polskiej Organizacji Narodowej [?] i za przechowywanie broni. Równocześnie ze mną aresztowano szereg moich kolegów z gimnazjum pod tym samym zarzutem. Ich nazwiska wymieniam niżej: Antoni Solarski, Jarosław Taryna, Kazimierz Masiej, Ryszard Zyga, Adam Śliwiński, Stanisław Adamowski, Tadeusz Głowacz, Józef B[…]licki.
3. Nazwa obozu, więzienia lub miejsca przymusowych prac:
Początkowo przetrzymywano mnie wraz z kolegami w więzieniu tarnopolskim i prowadzono śledztwo. Zbiorowy sąd odbył się 15 grudnia 1940 r. w tymże więzieniu. Na ławie oskarżonych było nas 20, w tym jedna kobieta. Siedmiu dostało wyrok śmierci. Mój wyrok był: siedem lat przymusowej pracy.
Z więzienia tarnopolskiego zostałem wywieziony 21 lutego i po miesiącu ciężkiej podróży dostałem się do obozu pracy nad Morzem Ochockim, pod nazwą Buchta Nachodka. Stamtąd po sześciu tygodniach pracy w marnych warunkach życiowych zostałem wywieziony na Kołymę okrętem, na którym w ciągu pięciodniowej podróży nie dano nam nic do jedzenia ani picia. W porcie Magadan, u brzegów Morza Ochockiego, w ciągu kilku dni nastąpiło umundurowanie ośmiu tysięcy ludzi przybyłych razem ze mną i rozdzielenie do rozmaitych robót.
4. Opis obozu, więzienia:
Na obszarze Kołymy znajduje się olbrzymia liczba obozów pracy, w których pod strażą pracuje pewna liczba więźniów – od 25 do kilku tysięcy ludzi. Obozy te były nieraz bardzo dobrze urządzone, więźniowie mieszkali w barakach drewnianych, na pryczach zasłanych siennikami i kocami. Obóz taki posiadał stołownię, w której więźniowie spożywali posiłki, i świetlicę, w której w chwilach wolnych od pracy mogli posłuchać muzyki urządzanej przez obozową orkiestrę lub zabawić się w rozmaite gry. Większość jednak obozów była urządzona bardzo źle, mieszkaniem więźniów były stare namioty, dziurawe, które w czasie deszczu nie dawały żadnego schronienia. W takich obozach nie było żadnych świetlic, jadalń ani nawet skromnych izb dla chorych, których wśród więźniów nie brakowało.
Komunikację między obozami, dowóz żywności i narzędzi pracy zapewniały samochody ciężarowe, a także [brak]. Na Kołymie ludności tubylczej nie było żadnej. Oprócz więźniów było tam wielu ludzi wolnych – przeważnie inżynierów i fachowców w różnych dziedzinach pracy, a także wielka liczba strażników, którzy trzymali nadzór, tak nad więźniami w obozach za drutami kolczastymi, jak i podczas pracy. Główną dziedziną pracy w łagrach na Kołymie było wydobywanie złota. Do tego użyto setek tysięcy więźniów. Praca była bardzo ciężka, odbywała się w bardzo ciężkich warunkach w błocie nieraz po kolana. [Dokuczała] olbrzymia liczba komarów, brak odpowiedniego ubioru do pracy w terenie mokrym, brak ciepłej odzieży do pracy w zimie, przy mrozach dochodzących do 60 stopni.
5. Skład więźniów, jeńców, zesłańców:
Więźniowie pochodzili z rozmaitych narodowości i sfer, [byli skazani] za przestępstwa polityczne, bandytyzm i recydywiści. Wszyscy z dużymi wyrokami.
6. Życie w obozie, więzieniu:
Wyżywienie w łagrach było bardzo marne. Miarę w wyżywieniu stanowiła zdolność do wypełnienia normy roboczej.
7. Stosunek władz NKWD do Polaków:
W obozie władze NKWD nie robiły specjalnych różnic między Polakami a innymi narodowościami. Natomiast w więzieniu władze NKWD uważały Polaków za największych wrogów. Objawiało się to w sposobie przeprowadzania śledztwa, które niekiedy przybierało charakter tortur, np.: bicie, wykręcanie rąk, morzenie głodem w karcerach.
8. Pomoc lekarska, szpitale, śmiertelność:
Wielka liczba ludzi w celach więziennych sprzyjała rozwojowi brudu, robactwa i chorób zakaźnych. Brak witamin i tłuszczu wprowadzał wielu więźniów w szkorbut (cyngę). Brak szpitali i środków do leczenia zwiększał śmiertelność.
9. Czy i jaka była łączność z krajem i rodzinami?
Cele więzienne były zapełnione do niemożliwości aresztowanymi, ścisła izolacja, wszelka korespondencja z ludźmi na wolności wykluczona, brak jakichkolwiek wiadomości politycznych. Utrzymywanie korespondencji z rodziną było wykluczone.
10. Kiedy został zwolniony i w jaki sposób dostał się do armii?
Z Kołymy zostałem zwolniony w październiku 1941 r. wraz z częścią uwięzionych tam Polaków. Po przybyciu do Omska grupa nasza rozbiła się, ja pojechałem do rodziny w Kazachstanie, wywiezionej z powodu mego aresztowania. Zastałem tylko matkę i siostrę, ojciec był aresztowany przez NKWD i jeszcze nie był uwolniony. Tam wstąpiłem do pracy jako maszynista w elektrowni. Z chwilą poboru do Wojska Polskiego wyjechałem wraz z kilkoma towarzyszami. Do wojska wstąpiłem 21 lutego 1942 r. w Ługowoje.
Rosyjski dziennikarz Jurij Dud w swoim reportażu (po rosyjsku, z angielskimi napisami) o Kołymie pokazuje nam dzisiejsze realia tego miejsca. O przeszłości opowiadają niektóre dzieci skazanych oraz osoby zajmujące się historią tego miejsca. Trudno nam mówić o prawdziwości czy obiektywności. Zachęcamy jednak do tego, by przynajmniej zajrzeć w to miejsce, oto kilka screenów.
Wszystkie wymienione liczby są podane przez rosyjskie archiwa i nie mają potwierdzenia w rzeczywistości. Wiadomo też, że nie ma żadnych danych liczbowych w archiwach jako takich. Są one szacunkowe, a ponadto stronnicze.